Kasprowy Wierch jak zapewne większość osób wie
znajduje się w naszych pięknych Tatrach. Położony jest w grani głównej, czyli
główny grzbiet Tatr, ciągnący się przez 75 km od Huciańskiej Przełęczy do
Zdziarskiej Przełęczy i znajduje się zarazem na granicy polsko-słowackiej. Jego
wysokość to 1987 m n.p.m. Bardzo często jesteśmy w Zakopanem, jednak nigdy nie
mieliśmy okazji aby wdrapać się na szczyt. Więc w jeden słoneczny niedzielny
poranek, postanowiliśmy, że to zrobimy. Na początku planowaliśmy wjechać
kolejką. Przerażało nas wdrapywanie się na tak wysoki szczyt. Słyszeliśmy różne
opinie, na temat samej trasy, mianowicie, że nie jest ona łatwa. Nie jesteśmy
zagorzałymi fanami spineczek górskich, stąd też pomysł żeby wjechać kolejką. Po
zajściu na miejsce okazało się, że z planu wjazdu kolejką nic nie wyjdzie.
Ludzi od groma, stanie w kolejce zajęło by zbyt dużo czasu a wtedy było nam go
szkoda, bo tego dnia mieliśmy już wracać. Więc nie zastanawiając się poszliśmy
pieszo. Ubrania, buty jakie mieliśmy na sobie nie koniecznie były idealne do
takiego spaceru, jednak nie poddaliśmy się. Idąc przez pierwsze 30 minut, już
powoli zaczęliśmy marudzić :P, że to będzie jakaś masakra, mimo to dalej
zawzięcie szliśmy. Szło się i szło i jeszcze raz szło, ludzi na szlaku dość
sporo, jedni marudzili, że już nie mają siły, drudzy zaś zawzięcie gnali przed
siebie. Widoki po drodze nieziemskie, coraz wyżej, coraz piękniej i to nas
strasznie motywowało do tego aby tam wejść. Docierając już do celu, droga
zamieniła się w stromą, kamienistą tragedię. Wspinaliśmy się resztkami sił. W
końcu szczyt! odetchnęliśmy z ulgą :) Szliśmy ok trzech godzin, kilka przerw,
kilka jęków, ale w końcu cel :). Z samego szczytu widok niesamowity,
zdecydowanie warty wejścia. Spędziliśmy na górze dość sporo czasu, wylegiwanie
się na trawce, podziwianie widoków, zdjęcia, zaglądanie tu i tam :)
Pora wracać, nie mieliśmy już siły aby zejść pieszo
ani też zbytnio na to czasu, więc wracaliśmy już kolejką. Na górze dużo ludzi
nie czekało na zjazd. Wjeżdżając kolejką trzeba było spędzić tam 1,5 godziny,
więc między czasie osoby wspinające się o własnych siłach mogły sobie bez
kolejki zjechać. Zjazd też był udany, widoki i jeszcze raz widoki :)
Jak już dojechaliśmy, na dole ludzi jeszcze więcej.
Niektórzy komentowali, że czekają już pięć godzin. Nie wyobrażam sobie tyle tam
czekać, za ten czas zdążyliśmy sami wejść i zjechać. Wyprawa udana, pozytywna
energia i przyjemne zmęczenie. Nie ma co żałować :)
Teraz mała fotorelacja z wyprawy, oglądamy i
podziwiamy widoki :)
Super widoki :)
OdpowiedzUsuńjest co podziwiać:) pięknie tam...
OdpowiedzUsuńTym razem ja pozwoliłam sobie zrobić małą wycieczkę na Twojego bloga :) Dziękuję za dodanie do linków, oczywiście ja również dodaję!
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, no i piękna pogoda, niestety już niedługo czeka nas wszechobecna szarość, bo o bieli chyba na razie nie ma co marzyć...
Pozdrawiam, Iza
http://przesluchaneiobejrzane.blogspot.com
Właśnie miałem Cię poinformować, że podlinkowałem Twojego bloga, ale widzę, że już wiesz :) i dziękuję również za dodanie do Ciebie. Pozdrawiam :)
Usuń