30 października 2013

Fernsehturm - wieża telewizyjna w Berlinie

Kolejnym, wartym pokazania miejscem jest wieża telewizyjna (Fernsehturm) w Berlinie. Nie da się koło niej przejść obojętnie a już na pewno nie da się jej nie zauważyć. Jedno z ciekawszych miejsc Niemieckiej stolicy. Znajduje się ona w samym centrum miasta, na wschód od Alexdanerplatz. Została zbudowana w latach 1965-1969 r. Jest ona najwyższą budowlą Niemiec, łącznie wynosi 368 metrów. Wewnątrz kuli, na wysokości 203,8 metra nad ziemią, znajduje się taras widokowy. Nad tarasem położona jest restauracja z obrotowym pierścieniem. Pierścień obecnie dokonuje obrotu wokół własnej osi w przeciągu pół godziny. Nic tylko siadać, jeść i rozkoszować się widokami :)
Będąc w Berlinie nie odpuściliśmy sobie wjazdu na wieżę. Wjazd kosztował 12,50 euro i były to bilety na daną godzinę. Dlaczego? dlatego, że na wjazd czekało mnóstwo ludzi. My czekaliśmy ok półtorej godziny. W końcu nadszedł czas na wjazd. Dostaliśmy się na górę bardzo szybko, winda dojechała w kilka sekund... i się zaczęło podziwianie panoramy Berlina. Widok znakomity, pogoda była też nie najgorsza w sam raz na podziwianie widoków z wysokości.

Tak wieża prezentuję się patrząc na nią z dołu.

28 października 2013

'Wyprawa na Kasprowy Wierch'

Kasprowy Wierch jak zapewne większość osób wie znajduje się w naszych pięknych Tatrach. Położony jest w grani głównej, czyli główny grzbiet Tatr, ciągnący się przez 75 km od Huciańskiej Przełęczy do Zdziarskiej Przełęczy i znajduje się zarazem na granicy polsko-słowackiej. Jego wysokość to 1987 m n.p.m. Bardzo często jesteśmy w Zakopanem, jednak nigdy nie mieliśmy okazji aby wdrapać się na szczyt. Więc w jeden słoneczny niedzielny poranek, postanowiliśmy, że to zrobimy. Na początku planowaliśmy wjechać kolejką. Przerażało nas wdrapywanie się na tak wysoki szczyt. Słyszeliśmy różne opinie, na temat samej trasy, mianowicie, że nie jest ona łatwa. Nie jesteśmy zagorzałymi fanami spineczek górskich, stąd też pomysł żeby wjechać kolejką. Po zajściu na miejsce okazało się, że z planu wjazdu kolejką nic nie wyjdzie. Ludzi od groma, stanie w kolejce zajęło by zbyt dużo czasu a wtedy było nam go szkoda, bo tego dnia mieliśmy już wracać. Więc nie zastanawiając się poszliśmy pieszo. Ubrania, buty jakie mieliśmy na sobie nie koniecznie były idealne do takiego spaceru, jednak nie poddaliśmy się. Idąc przez pierwsze 30 minut, już powoli zaczęliśmy marudzić :P, że to będzie jakaś masakra, mimo to dalej zawzięcie szliśmy. Szło się i szło i jeszcze raz szło, ludzi na szlaku dość sporo, jedni marudzili, że już nie mają siły, drudzy zaś zawzięcie gnali przed siebie. Widoki po drodze nieziemskie, coraz wyżej, coraz piękniej i to nas strasznie motywowało do tego aby tam wejść. Docierając już do celu, droga zamieniła się w stromą, kamienistą tragedię. Wspinaliśmy się resztkami sił. W końcu szczyt! odetchnęliśmy z ulgą :) Szliśmy ok trzech godzin, kilka przerw, kilka jęków, ale w końcu cel :). Z samego szczytu widok niesamowity, zdecydowanie warty wejścia. Spędziliśmy na górze dość sporo czasu, wylegiwanie się na trawce, podziwianie widoków, zdjęcia, zaglądanie tu i tam :) 
Pora wracać, nie mieliśmy już siły aby zejść pieszo ani też zbytnio na to czasu, więc wracaliśmy już kolejką. Na górze dużo ludzi nie czekało na zjazd. Wjeżdżając kolejką trzeba było spędzić tam 1,5 godziny, więc między czasie osoby wspinające się o własnych siłach mogły sobie bez kolejki zjechać. Zjazd też był udany, widoki i jeszcze raz widoki :) 
Jak już dojechaliśmy, na dole ludzi jeszcze więcej. Niektórzy komentowali, że czekają już pięć godzin. Nie wyobrażam sobie tyle tam czekać, za ten czas zdążyliśmy sami wejść i zjechać. Wyprawa udana, pozytywna energia i przyjemne zmęczenie. Nie ma co żałować :)

Teraz mała fotorelacja z wyprawy, oglądamy i podziwiamy widoki :)






25 października 2013

'Zajazd pod Jodłową Górą, Tymbark - Rewolucja Magdy Gessler'

Kolejnym lokalem odwiedzonym przez nas po kuchennych rewolucjach Magdy Gessler jest 'Zajazd pod Jodłową Górą' znajduję się on w miejscowości Tymbark. Położony jest zaraz przy zakładach Tymbark SA. Nawigacja nie znalazła dokładnego adresu, więc musieliśmy szukać sami. Jednak nie było dużego problemu, w sumie to przypadkiem trafiliśmy :)
Po wejściu do lokalu nikogo w nim nie było, tylko jedna Pani z obsługi, co się potem okazało była to właścicielka. Pani sprawiała wrażenie niezbyt sympatycznej, tak jakby na siłę próbowała być miła. Takie przynajmniej odnieśliśmy wrażenie. 
Lokal niewielki, wystrój szału nie robił ale było dość przytulnie. Kolory dobrze dobrane, wszystko komponowało się w miarę przyzwoicie. Uwagę zwróciły na siebie żyrandole pod którymi powieszone były butelki, wyglądało to dosyć ciekawie. Powiedzmy, że tak w połowie ścian był czerwony pasek na który zostały przyklejone kawałki lustra. Jak dla mnie było to zbędne, nie wyglądało to za dobrze. Poniżej zdjęcie wnętrza.


Z menu Magdy Gessler zamówiliśmy trzy dania, każdy z nas jadł to samo. Pierwszym daniem była zupa 'zupa gulaszowa z kluseczkami' czyli warzywa, mięso i lane kluseczki. Szczerze...? szału nie było. Za mało przypraw, smakowała jak lekko posolona woda. Musieliśmy ją dość sporo sobie doprawić. Może i był to cel zamierzony, żeby każdy mógł sobie doprawić według własnego uznania. Jednak sądzę, że nawet dla osób nie lubiących dużo przypraw to i tak była by za mało doprawiona. Jak na 'gulasz' to w smaku go niezbyt przypominało.

'Riwiera Turecka na wakacje'

Witam :)
Dzisiaj chciałem Wam opowiedzieć co nie co na temat, gdzie spędziliśmy swój dwutygodniowy wakacyjny urlop. Nie mogliśmy się zdecydować gdzie go dokładnie spędzić. Wahaliśmy się czy Tunezja, a może Egipt a może ponownie do Turcji. I co? padło ponownie na Turcję. Dwa lata temu byliśmy nad Morzem Egejskim w Marmaris, ale o tym może kiedy indziej. Wracając do tegorocznych wakacji... dwa tygodnie w pięknej, upalnej Alanyii. Czego chcieć więcej, słońce, morze śródziemne, góry Taurus, żyć nie umierać :) Osobiście uwielbiam Turcję jako kraj, jak i ich język. Gdy byłem młodszy zawsze chciałem tam pojechać i jak widać marzenia się spełniają :) 
Dotarliśmy tam dzięki nie istniejącemu już biurze podróży GTI TRAVEL POLAND. A to jest ciekawa historia..., po naszym powrocie biuro ogłosiło upadłość, można powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia ale i nie brakowało zabawnych komentarzy z naszej strony :) Wycieczkę mieliśmy wykupioną z full opcją i stwierdziliśmy, że za dużo zjedliśmy, wypiliśmy i biuro musiało ogłosić upadłość heh, no ale jednak była to poważna sprawa. Te wspaniałe dwa tygodnie spędziliśmy w Hotelu Atlas, hotel niezbyt duży, trzy gwiazdkowy, ale spełniał wszystkie oczekiwania, czysto, schludnie i przemiła obsługa. Jedzenie w Turcji pyszne, te soczyste owoce i warzywa, niestety u nas w Polsce takich nie znajdziemy a szkoda. 
Jak już napisałem powyżej obsługa przemiła, zabrali nas do niezłego klubu do którego zafundowali nam nie zapomnianą przejażdżkę imprezowym autobusem bez dachu... oj działo się, głośna muzyka, światła i mnóstwo ludzi. Powrót już nie był taki wspaniały, wracając o 5 rano, zmęczeni autobusem gdzie z każdej strony wieje... marzyliśmy tylko o łóżku. Jednak impreza udana, jedna z pierwszych. Klub nazywał się Summer Garden, budynek bez dachu w środku parkiety, scena, rekiny w akwariach. Wystrój totalnie wakacyjny. Trafiliśmy akurat na koncert tamtejszej gwiazdy.
 Do samego centrum z hotelu mieliśmy 1.5 km, jakieś 20 minut pieszo. Tragedii nie ma :). Nie można było się tam nudzić, sporo do zwiedzania, chodziliśmy dosłownie wszędzie. Jesteśmy tacy, że nie potrafimy usiedzieć na miejscu, musimy wszystko zobaczyć a było co oglądać. Trafiliśmy na kilka koncertów, w tym czasie były akurat 'dni' Alanyii, więc imprezy, imprezy i jeszcze raz imprezy. Same kluby (dość spora liczba) znajdowały się przy porcie, też niczego sobie, dobra zabawa, ciekawy wystrój, było gdzie się pobawić.
Dni wyglądały u nas tak, rano plażowanie, po obiedzie w miasto na zwiedzanie kurortu, zabytków, wszystko co było w zasięgu oka a wieczorem znowu w miasto na jakąś imprezę bądź pozwiedzać jak to wszystko wygląda nocą.
Wykupiliśmy sobie kilka wycieczek m.in. rafting, na który jako jedyni pojechaliśmy w japonkach... tak wiem, nie koniecznie dobry pomysł :P oczywiście przy pierwszym wejściu do rwącej rzeki, japonek zginął śmiercią tragiczną :P. Wycieczka się udała, było to niesamowite przeżycie i nie ma co opłakiwać japonka :D. Ciekawa historia była z wycieczką - rejs statkiem. Zakupiliśmy ją w Polskim biurze podróży, które znaleźliśmy na mieście. Wszystko ok, ładnie pięknie. Gdy już nadszedł dzień wycieczki było trochę gorzej... Bus miał po nas przyjechać bodajże o 9:30. Godzina 10 busa nie ma. Więc kolega postanowił pójść do recepcji i zadzwonić do biura o co chodzi. Okazało się, że autobus pojechał po nas ale do innego hotelu :D tamten hotel nazywał się podobnie 'Atlas Beach' Sprawa się rozwiązała tak, że przyjechał po nas mąż właścicielki biura. Statek musiał czekać na nas 40 minut, wiecie na gwiazdy się czeka :P Sam rejs super, piękne widoki. Zwiedzanie plaży Kleopatry, jaskinie, karmienie piranii, grillowanie na statku, skakanie do morza, oj dużo atrakcji nam zafundowali. Jak już rejs się skończył, to pojawił się kolejny problem, chcieli nas zabrać znowu do tego hotelu 'nie naszego' nikt nie potrafił zrozumieć, że my jesteśmy z innego hotelu. Wszyscy już sobie pojechali a my nadal stoimy. Skończyło się tak, że znowu zostaliśmy odwiezieni prywatnym samochodem :) Co z tego, że port znajdował się 20 minut pieszo od naszego hotelu, ale co będziemy chodzić :D
Niezapomnianym przeżyciem był 'parasailing' czyli łódka ciągnąca nad morzem wielki parasol. Rewelacja, lecieliśmy strasznie wysoko nad morzem, piękne widoki, wszystko takie malutkie z góry. Dostaliśmy zdjęcia z tej przejażdżki na pamiątkę. Coś wspaniałego :) A wyglądało to tak....


23 października 2013

'Mój Podróżnik na Facebooku - FanPage'

Witam serdecznie odwiedzających :)

Ruszył właśnie fanpage naszego bloga na Facebooku. Wszystkich chcących być na bieżąco z naszym blogiem zapraszam do klikania lubię to :)
Znajdziecie tam informację o nowych wpisach, o tym co w najbliższym czasie planujemy oraz różnego rodzaju ciekawostki :)

Serdecznie zapraszam!... Mój Podróżnik na Facebooku


'Parlament w Budapeszcie - Historia Gmachu'

Dzisiaj zabiorę Was trochę w świat historii. Co jakiś czas na blogu będziecie mogli poczytać historię zabytków, ciekawych budynków z różnych miast na świecie i z Polski. Wszystko oczywiście widziane przez nas na własne oczy :)
Na pierwszy rzut wybrałem budynek Parlamentu w Budapeszcie. Zapraszam do lektury :)


Jest to jeden z symboli stolicy Węgier jak i całego kraju. Położony nad Dunajem w dzielnicy Peszt. Gmach powstał po połączeniu trzech dawnych miast w jedno. Buda, Óbuda i Peszt z tych właśnie miast powstał Budapeszt. Władze miasta uznały, że zjednoczona stolica potrzebuje nowej siedziby. Na jej miejsce wybrano bagnisty teren w okolicy wówczas niezamieszkałej. Przed rozpoczęciem budowy plac należało osuszyć i umocnić. Wcześniej w tym miejscu było składowane drewno i przed rozpoczęciem prac trzeba było je wywieźć w tym celu została uruchomiona specjalna linia kolejowa, która została rozmontowana dopiero po zakończeniu budowy. Przed rozmontowaniem transportowano nią potrzebne do budowy materiały. Budowę rozpoczęto w 1885 roku i trwała wiele, wiele lat aż do 1904. Jednak już w 1896 odbyło się pierwsze zebranie deputowanych węgierskich, w ten sposób postanowiono uczcić zbliżającą się tysięczną rocznice założenia państwa. Zdarzenie to upamiętnia wmurowana w jednej z sal marmurowa tablica. Projekt budynku przygotował Imir Steindl.
Przy budowie pracowało 1000 osób, zużyto 40 kilogramów złota, pół miliona kamieni szlachetnych i 40 milionów cegieł. We wnętrzu widoczne są elementy barokowe, dominuje głównie styl neogotycki. Powierzchnia użytkowa gmachu wynosi 17.000 m2, długość 268 m, szerokość 123 m, a wysokość kopuły 96 m. Parlament zdobią 233 statuy zewnątrz i bardzo bogata kolekcja fresków wewnątrz, przedstawiająca historię Węgier. W środku znajduje się 691 pomieszczeń, 29 schodów, 13 wind, 27 wejść i 10 podwórzy. W budynku mieści się nie tylko sala obrad, mają tam siedziby praktycznie wszystkie instytucje rządowe, w tym wiele ministerstw. Główna fasada skierowana jest w stronę Dunaju, główne wejście znajduje się od strony placu Kossuth Lajos ter. Największymi salami Parlamentu jest dawna Izba Niższa oraz Izba Wyższa, zniesiona w węgierskim systemie politycznym w 1945, a obecnie pełniąca funkcję sali konferencyjnej. 
Przed II wojną światową w Parlamencie przechowywano insygnia władzy królewskiej pierwszego króla węgierskiego, św Stefana. Nie wiadomo jak po wojnie znalazły się w Stanach Zjednoczonych. Według niektórych ukradli ją żołnierze niemieccy i prawdopodobnie podczas oblężenia Berlina padły w ręce żołnierzy amerykańskich. W 1978 roku po trudnych negocjacjach zwrócono je do ojczystego kraju. 
Parlament jest udostępniony dla zwiedzających, jednak podczas sesji parlamentarnych zwiedzanie jest ograniczone.
Budynek jest przepiękny i warto odwiedzić Budapeszt, chociażby tylko po to żeby zobaczyć go na własne oczy.


20 października 2013

'Hotel Adam - Mediolan'

Tak jak obiecałem w poprzednim wpisie o niedrogim przelocie do Mediolanu, opiszę hotel, który odwiedziliśmy. Z takiej właśnie okazji skorzystaliśmy, bilet za przelot wyniósł nas 'grosze'. Spędziliśmy tam trzy dni. W sumie to do samego odlotu nie wiedzieliśmy gdzie będziemy spać, ceny hoteli nie należały do najtańszych i nie mogliśmy się zdecydować. Padło na Hotel Adam Milan. Na zdjęciach hotel wyglądał przyzwoicie, cztery gwiazdki, więc można było spodziewać się czegoś dobrego. Jednak okazało się troszkę inaczej, ale o tym za chwilę :) Hotel mieścił się ok 7 km od centrum miasta, zaraz przy jest stacja metra 'Crescenzago', którym to jechało się ok 10 minut do samego serca miasta. Cena jaką daliśmy to nieco ponad 500 zł, dokładnej kwoty już nie pamiętam. W cenę wliczone było śniadanie w formie bufetu, całkiem przyzwoite. 
Pokój który dostaliśmy szczerze nie zachwycił, trochę słabo jak na cztery gwiazdki. 
Na zdjęciu poniżej widoczne wejście oraz szafa i jakieś dziwaczne urządzenie, w sumie to nie wiem do czego to miało służyć, jakaś suszarka? być może, bo po włączeniu nagrzewało się.


18 października 2013

Absynt - Nowy Targ 'Rewolucja Magdy Gessler'


     Wczoraj mieliśmy okazję w programie Kuchenne Rewolucje oglądać przemianę kolejnej restauracji, przeprowadzoną przez Magdę Gessler. Restauracja Mauritiana przekształciła się w Absynt. Widząc wczoraj zapowiedź odcinka, postanowiliśmy sprawdzić jeszcze przed emisją programu jak lokal się zmienił i skosztować dań które przygotowała Magda Gessler. Pokonaliśmy 140 km, była to trudna trasa ze względu na ciągłe roboty drogowe. Zastanawialiśmy się czy będzie warto tam pojechać, czy Magda Gessler podpisała się pod tą rewolucją i jak to wszystko będzie smakować...? jak było?... zaraz się o tym przekonacie.
Poprzedni wystrój, szczerze odstraszał. Co prawda nie widzieliśmy go na własne oczy, ale oglądając stronę internetową Mauritiany stwierdziliśmy, że jest to estetyczny dramat. Pomysł na wykonanie może i ciekawy, ale kolor wyglądał tam po prostu brzydko.
Gdy dotarliśmy na miejsce ciekawość nas zżerała, jak wnętrze zostało zmienione. Po wejściu zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni... wszędzie biało z ciemnymi akcentami, od razu lokal prezentował się całkiem inaczej. Mogę powiedzieć, że teraz wygląda to niesamowicie. Kolorowe lampy, podświetlane stoły, dawało to niesamowity klimat. Loże wyłożone były bardzo miłym w dotyku futrem baranim aż nie chciało się z niego wstawać. Kolor biały zdecydowanie dodał uroku temu miejscu. Znajdowała się również druga część lokalu z białymi stołami, pięknie nakrytymi i krzesłami w białej szacie.
Teraz chwila na obejrzenie jak prezentował się lokal...

15 października 2013

'Poczuć się jak w Meksyku'


Będąc w Katowicach każdy miłośnik kuchni meksykańskiej musi zajrzeć do restauracji El Mexicano. Znajduje się ona przy ulicy Mariackiej 18A. Lokal podaje tylko i wyłącznie kuchnię meksykańską. Mogę Wam polecić w szczególności 'Burrito de Pollo a'la Diabla', jest to pszenna tortilla z grillowanym kurczakiem w diabelskim sosie, sałatą lodową, pomidorami, papryką i serem żółtym, coś dla miłośników ostrego jedzenia, lub łagodniejszą wersję 'Buritto de Pollo' koszt tej przyjemności to 23 zł. Jednak restauracja oferuje różnego rodzaju promocję. Mogę również polecić zupę 'Sopa de Chile Habanero Con Frijoles' bardzo pikantna zupa z papryki habanero z mięsem, fasolą, pomidorami i żółtym serem, koszt 11 zł. Jestem fanem bardzo ostrych potraw stąd też moje polecenia na ostro :). Oczywiście menu oferuję również łagodniejsze wersję, tak aby każdy mógł coś dla siebie wybrać. Obsługa w lokalu bardzo miła. Czas oczekiwania na potrawy przyzwoity, wiadomo w zależności jaki ruch jest w lokalu w danej chwili. Na oficjalnej stronie El Mexicano można zapoznać się z menu i cenami jakie oferują.
Wystrój, energiczny, kolorowy, przyjemny dla oka. Z głośników rozbrzmiewa meksykańska muzyka.
Zapraszam wszystkich a na pewno nikt nie pożałuje. Poniżej zdjęcia wystroju lokalu.

Zdjęcia pochodzą ze strony www.elmexicano.pl



El Mexicano
ul. Mariacka 18A
40-014 Katowice

14 października 2013

'Apartament - Warszawa'

Witam po weekendzie :) mam nadzieję, że każdy z Was spędził go udanie, tak jak my :) Wczoraj były moje urodziny i wybraliśmy się na weekend do Warszawy. Spotkanie ze starymi znajomymi i imprezowanie. Na przenocowanie wybraliśmy apartament w Platinum Residence. Po zdjęciach przedstawionych w internecie można było się spodziewać nie małego luksusu. Budynek składał się z dwóch wież (wieża A i wieża B) Budynek z zewnątrz bardzo elegancki w nowoczesnym stylu. Mieścił się nie cały kilometr od centrum Warszawy. Droga do Pałacu Kultury i Nauki to jakieś 10-15 minut. Odległość do  Starego Miasta to ok 2,5 km. Wszędzie blisko i wszystko pod ręką.
Rezerwowaliśmy poprzez booking.com i kosz takiego apartamentu to 200 zł za dobę. Była to niby cena promocyjna, ale czy faktycznie, czy tylko taki chwyt reklamowy, tego nie wiem ;)
Apartament, który dostaliśmy nie był wielki, ale można było znaleźć tam wszystko co potrzeba. Wchodząc do apartamentu od razu znajdował się aneks kuchenny.
Kuchnia a właściwie otwieranie szafek podczas gotowania były niezbyt poręczne, trzeba było się odsuwać i odchylać w każdą stronę, żeby coś z nich wyciągnąć. Dobrze wyposażona w lodówkę, zmywarkę, mikrofalę, talerze, garnki itp... a wszystko to pochowane w poniżej widocznych szafkach. Na życzenie gościa obsługa mogła dostarczyć więcej naczyń.


09 października 2013

'Kobiór po Kuchennych Rewolucjach Magdy Gessler'

Dzisiaj będzie coś o jedzeniu i lokalu. Doszły do nas słuchy, że w miejscowości Kobiór (woj śląskie, powiat Pszczyński, znajduję się ona pomiędzy Tychami a Pszczyną) pod koniec września odbyły się Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler, emisja programu zaplanowana jest na 14 listopada. Lokal obecnie widnieje pod nazwą 'Modra Pyza' poprzednio 'Feniks'. Postanowiliśmy pojechać i sprawdzić jak to wszystko wygląda na dzień dzisiejszy. 
A więc, po wejściu lokal został przez nas pozytywnie odebrany, nowoczesny wystrój, piękny fioletowy kolor. Ogólnie przyjemnie dla oka.

Kilka fotek wnętrza.





Przechodzimy do tego co jedliśmy....
Przeglądając menu zwróciliśmy uwagę na zupę 'Zupa z prawdziwków z kaszą pęczak, śmietaną i koperkiem a'la Magda Gessler', ale niestety nie spróbowaliśmy jej, powodem było to, że po prostu jej nie było.... Kelnerka po usłyszeniu, że chcemy tą zupę od razu powiedziała, że również nie ma specjalności lokalu. Bardzo dziwne, lokal ma słynąć z jakiegoś dania a nie jest dostępne... od razu odpowiednio to skomentowaliśmy między sobą. A specjałem lokalu są 'Modre gołąbki w sosie winnym' brzmi ciekawie i jak to będzie wyglądać, będziemy musieli się przekonać po emisji odcinka. 

08 października 2013

'Dobranoc' Hostel Poznań

Będąc w Poznaniu spaliśmy jedną noc w Hostelu 'Dobranoc' Mieści się on w odnowionej kamienicy w samym centrum miasta, ok 400 m od rynku. Dokładniej przy ulicy Strzeleckiej 20/8. Hostel oferował pokoje ze wspólną łazienką oraz prywatną. My otrzymaliśmy akurat pokój z prywatną łazienką. Z opisu wynikało, że nie w każdym pokoju można znaleźć telewizor, nam akurat i w tym wypadku się poszczęściło i go dostaliśmy. Trochę mały, ale był :). Po wejściu do kamienicy trochę się przeraziliśmy, wyglądało to jak typowa stara kamienica. Hostel znajdował się od drugiego piętra wzwyż. Jak już przeszliśmy przez drzwi, zrobiło się bardzo przyjemnie, ładny wystrój. Pani na recepcji wydawała się mało ogarnięta w temacie, przynajmniej takie sprawiała wrażenie, ale dało radę ją znieść. Dostaliśmy pokój na czwartym bądź piątym piętrze, w tej chwili dokładnie nie pamiętam. W każdym razie było to ostatnie piętro na poddaszu. Pokój jak na hostel był bardzo ładny, widać i czuć było, że niedawno był odnawiany. Widok z okna pozostawiał wiele do życzenia, okna były skierowane na kamienicę, która straszyła swoim wyglądem. A to co się działo przed nią, jaki tam był porządek, tego lepiej nie pisać ;). Byliśmy pozytywnie zaskoczeni faktem, że znajdowała się tam kuchnia z pełnym wyposażeniem. Nie omieszkaliśmy czegoś ugotować :). Koszt za pokój dwuosobowy wyniósł 96 zł. Nie był to wielki koszt z uwagi na to, że było to samo centrum miasta i w cenę wliczone zostało jeszcze śniadanie. Jednak nie było jakieś wyrafinowane, ale czego się spodziewać - pojeść się dało. Uważam, że na weekend hostel idealny, zresztą nawet i dłuższy czas dał bym radę tam siedzieć. Jeśli ktoś byłby zainteresowany to można go znaleźć na stronie booking.com, stąd też go rezerwowaliśmy.




07 października 2013

'Cementownia Grodziec-Będzin'

Wczoraj wybraliśmy się w trójkę zobaczyć na własne oczy opuszczoną Cementownię Grodziec. Cementownia znajduje się w Grodźcu dzielnicy miasta Będzin. Została ona uruchomiona w 1857 roku. Była pierwszą w Polsce i piąta na świecie cementownią. Była to fabryka cementu portlandzkiego. Cement produkowany w tej fabryce był używany m.in. przy budowie Obszaru Wałowego Śląsk. Przez długi czas pod cementownią utrzymywano górniczy filar ochronny w zalegającym pod tym obiektem pokładzie węgla o grubości 1,8 m. Na skutek wyeksploatowania pokładu w latach 70 tych XX wieku przez Kopalnię Grodziec, w cementowni nastąpiły nieodwracalne szkody i w 1979 roku została wstrzymana działalność. Może już dość historii. Cementownia ma swój klimat, ale i po części jej ruiny są przerażające, ale piękne. Zdecydowanie polecam ten obiekt osobą szukających nowych przygód. Jednak trzeba uważać wchodząc do budynków, wszędzie są wywieszone tabliczki, że grozi zawaleniem. Ale jak do tej pory nie słyszałem żeby coś runęło :)   Poniżej kilka amatorskich zdjęć wykonanych przez nas.

Może ktoś z Was tam był i chciałby się podzielić wrażeniami to zapraszam :)
.

05 października 2013

'Witam u Mojego Podróżnika'

Przepraszam, ale strona jest chwilowo niedostępna.
Powód?
Trwają prace nad tym działem, abym mógł Wam przekazać jak najwięcej informacji o mnie, o nas, o tym kto po co i dlaczego :)
Zapraszam wkrótce!


kontakt.triperland@gmail.com